Odwróciłam pysk, a gdy zauważyłam, że Psotnik biegnie za mną zatrzymałam się gwałtownie. Ogier omal na mnie wpadł, jednak zarył kopytami w ziemię i zatrzymał się ode mnie o parę centymetrów
- No i co teraz, przewodniczko? - spytał ironicznie, powstrzymując się od śmiechu
- Wybieraj... - uśmiechnęłam się szeroko, podnosząc wysoko uszy
- Ale co? - troszkę się pogubił
Westchnęłam.
- Czy mnie zawsze tak trudno zrozumieć? - spytałam w końcu, patrząc uważnie na przyjaciela
- Taaaa - kiwnął łbem, na potwierdzenie moich obaw
- Eh... wybieraj miejsce, gdzie pójdziemy! - wytłumaczyłam kręcąc pyskiem - Tak powinnam mówić?
- Tak, tak o wiele lepiej można się domyślić o co ci chodzi - dziwna sprawa, bo wybuchnęliśmy śmiechem w dokładnie tym samym momencie, tak naprawdę bez powodu
- To gdzie idziemy? - spytałam, kiedy opanowaliśmy śmiech
Zastanowił się chwilę, a przez ten krótki moment skierowałam wzrok w niebo. Słońce świeciło, jednak ciepło wcale nie było. Mróz, ale śniegu ani śladu. Dziwna pogoda, jak na zimę...
- Las Mieszany może być? - spytał po chwili, przerywając moje przemyślenia
Kiwnęłam potakująco łbem i ruszyliśmy żwawym kłusem, co chwila wybuchając niepohamowanym śmiechem. Kiedy byliśmy w mniej więcej połowie drogi, ruszyłam galopem. W tym momencie wszystko przestało mieć znaczenie. Nogi jakby same galopowały po ziemi, a reszta ciała latała między chmurami. Rzeczywistość odpłynęła gdzieś daleko. Tę jakże przyjemną chwilę, przerwał stukot kopyt i parsknięcie. To Psotnik mnie dogonił.
(Pstonik? Taaa, a mi się wydawało, że weny nie mam XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz